Info
Ten blog rowerowy prowadzi rtut z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 18890.12 kilometrów w tym 3265.95 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.87 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Maj8 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2013, Luty1 - 3
- 2013, Styczeń1 - 4
- 2012, Grudzień1 - 4
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień10 - 0
- 2012, Sierpień13 - 6
- 2012, Lipiec17 - 16
- 2012, Czerwiec14 - 0
- 2012, Maj12 - 25
- 2012, Kwiecień11 - 41
- 2012, Marzec6 - 37
- 2012, Luty3 - 29
- 2012, Styczeń7 - 37
- 2011, Grudzień1 - 9
- 2011, Listopad3 - 16
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień7 - 23
- 2011, Sierpień15 - 74
- 2011, Lipiec11 - 51
- 2011, Czerwiec8 - 32
- 2011, Maj14 - 56
- 2011, Kwiecień15 - 78
- 2011, Marzec17 - 60
- 2011, Luty4 - 5
- 2011, Styczeń4 - 9
- 2010, Listopad1 - 1
- 2010, Październik8 - 3
- 2010, Wrzesień7 - 10
- 2010, Sierpień14 - 7
- 2010, Lipiec15 - 3
- 2010, Czerwiec14 - 0
- 2010, Maj6 - 0
- 2010, Kwiecień6 - 0
- 2010, Marzec2 - 1
- DST 88.00km
- Teren 13.00km
- Czas 02:52
- VAVG 30.70km/h
- VMAX 66.13km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 175 ( 92%)
- HRavg 139 ( 73%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Szybko i burzowo
Sobota, 18 czerwca 2011 · dodano: 18.06.2011 | Komentarze 3
Dzisiaj od rana pogoda w kratkę. Raz leje raz świeci słońce dosyć mocny wiatr . Tak zbierałem się na rower aż postanowiłem sobie odpuści dzisiaj i gdy byłem już po rozmowie z Romkiem i Erykiem (to ten co się wstydzi konto na BS założyć) zadzwonił do mnie kolega maccacus. Umawialiśmy się już kilka razy na wspólne kręcenie ale jakoś do tej pory nic nie wychodziło więc postanowiłem, że jednak zaryzykuje i przejadę się z nim mimo nie pewnej pogody.
Trasa Warszewo – Osowo – Głębokie – Dobra – Buk – Blankensee – Bismark – Linken – Grambow – Retzin – Loeknitz – Roterkepperov – Grunhof – Pampow – Blankensee – Buk – Dobra – Głębokie – Osowo – Warszewo.
Było szybko i intensywnie mimo silnego wiatru, który wiał dzisiaj we wszystkich kierunkach. Dzisiejsza jazda miała tez swoje plusy w postaci niesamowitych widoków chmur które co chwila zmieniały swoje kształty i kolory. Niestety postój na fotki był jedne. Obawiam się, że gdyby było ich więcej to wróciłbym cały przemoczony. Mimo wielkich burzowych chmur i deszczu, który to padał raz po prawej raz po lewej wróciłem prawie suchy do domu. Niestety na Warszewie i Osowie w drodze powrotnej chwilę przede mną była ulewa ale stwierdziłem, że na 3 km przed metą nie ma sensu już ubierać ortalionu i tak dojechałem do domu po wielkich kałużach z mokrym tyłkiem i butami.
Dzięki kolego dzisiaj za wspólna jazdę i mam nadzieję, że do poniedziałku… Burzowe chmury nad Retzin.
© rtutBurzowe chmury nad Pasewalkiem
© rtutKolega maccacus mój dzisiejszy kompani droga w kierunku Loeknitz
© rtut
- DST 87.24km
- Czas 02:59
- VAVG 29.24km/h
- VMAX 71.35km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 168 ( 88%)
- HRavg 139 ( 73%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Po pracy z Erykiem i deszczem
Czwartek, 16 czerwca 2011 · dodano: 16.06.2011 | Komentarze 7
Dzisiaj miał być szybki popołudniowy wypad do Niemiec większą ekipą. Niestety Trener (wober) załatwiał jakieś teamowe sprawy pewnie tony koksu na ten sezon. Madzia razem z trenerem też załatwiała coś tam. Maccacus był umówiony do lekarza. Także na starcie zjawiłem się ja i Eryk, który nie wiedzieć, czemu jeszcze nie założył konta na BS.
Trasa Warszewo – Osowo – Głebokie – Buk – Blankensee – falbankami do Plowen i z powrotem do Blankensee – Pampow – Grunhoff – Roterkempelov – Loeknitz. Tutanie niestety złapał nas pierwszy deszcz ale znaleźliśmy na przedmieściach Loeknitz przyjazny przystanek i chwile, żeśmy sobie posiedzieli na nim."Razem po prostu lepiej"
© rtut
Gdy już uzupełniliśmy zapas kalorii a droga zaczynała wysycha pojechaliśmy znowu do Plowen tym razem od innej strony a z stamtąd na Bismark i Linken. Tutaj znowu nas zmoczyło, ale nie było już się gdzie schować. Gdy dojeżdżaliśmy do Linken, czyli przejścia w Lubieszynie od naszej strony patrząc niebo się przetarło i ten tam gość na górze wyłączył deszcz. Eryk był bardzo ciekaw jak wygląda ścieżka, którą się trener zachwycał w ostatnim w pisie, więc mu pokazałem.Eryk testuje nowiutką ścieżkę Grambow - Linken/Lubieszyn
© rtut
Był pełen uznania dla niemieckich drogowców. Potem z Lubieszyna skierowaliśmy się na Dobrą i Wołczkowo – Głębokie – Osowo – Warszewo. Fajny popołudniowy wyjazd może następnym razem w większym gronie. Erykowi stuknęło 1500km na szosie ale chłopak na tyle skromny jest, że nie chce zakładać konta na BS i się tym chwalić :P Dzięki kolego za wspólną jazdę.
- DST 113.08km
- Czas 03:34
- VAVG 31.70km/h
- VMAX 62.84km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 175 ( 92%)
- HRavg 148 ( 78%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Szybka setka z trenerem
Środa, 15 czerwca 2011 · dodano: 15.06.2011 | Komentarze 3
Dzisiaj jazda z Trenerem trasa Warszewo – Głebokie – Buk – Bismark – Linken – Grambow – Krakow – Loeknitz – Hintersee – Dobieszczyn – Tanowo – Głegokie – Warszewo.
Momentami było ostro jak dla ,mnie ale ogólnie wyjazd jak to z trenerem udany. Mimo wiatru i górek na trasie średnia rewelacyjna. Mimo iż od Głebokiego pod dom spadła o 2 km/h. Wciąż czuję, że powinienem jeszcze schudnąc, żeby na podjazdach było lepiej. Przydałoby się też szybkości jeszcze większej nabrac. Centrum Loeknitz
© rtutSkoda Octavia w Loeknitz
© rtutSkoda Octavia w Loeknitz
© rtut
- DST 124.12km
- Czas 04:16
- VAVG 29.09km/h
- VMAX 69.80km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 178 ( 94%)
- HRavg 139 ( 73%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Z trenerem - mocy brak
Poniedziałek, 13 czerwca 2011 · dodano: 13.06.2011 | Komentarze 4
Dzisiaj szedłem na popołudniea po wczorajszym oszczędzaniu się czułem niedosyt. Postanowiłem się umówic z Trenerem Romkiem na jakiś wypadzie. I półtorej godziny od telefonu kręciliśmy już w kierunku Niemiec. Trasa Warszewo – Osowo- Głębokie – Dobra – Buk – Pampow – Grunhoff – Glashutte – Hintersee – Ahlbeck – Eggesin – Viereck – Pasewalk – Loeknitz – Plowen – Blankensee – Buk – Dobra Głebokie-Osowo – Warszewo. Było słabo momentami bo jeszcze czułem jak wychodzą ze mnie resztki chmielowej zupy którą spożywałem w zeszłym tygodniu w nadmiernych ilościach. Mam nadzieję że to osłabienie minie niebawem i znowu powrócę do mojej formy sprzed 2 tygodni. Zdjęc mało bo jakoś weny nie było. Remiza w Polzow i mieszkające na niej boćki.
© rtut
Dzięki trenerze za wspólne kręcenie.
AVG CAD 79 słabo coś dzisiaj
- DST 74.44km
- Czas 02:34
- VAVG 29.00km/h
- VMAX 69.61km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 180 ( 95%)
- HRavg 138 ( 73%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Po przerwie
Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 12.06.2011 | Komentarze 5
Dzisiaj po dłuższej przerwie w końcu poszdłem pokręcić zanim się zebrałem z chałupy było po 15 więc na długą traskę raczej czasu nie było no i pewnie sił też. Przez ostatni tydzień zbyt dużo spożywałem złocistych napojów. Miała być krótka trasa. Warszewo – Głębokie – Dobra – Buk – Grunhoff – Glashutte – Hintersee – Dobieszczyn - Tanowo – Głębokie – Warszewo. Niestety gdy dojechałem do Grunhoff wymiękłem i zamiast jechać na północ skręciłem na południe. Potem okazało się że to bardzo dobra decyzja. Czarne chmury nadciągają z północy nad Gunhoff
© rtut
Dotarłem do Loeknitz i potem pojechałem w kierunku przejścia granicznego Linken/Lubieszyn ale po drodze przez kilka wiosek między innymi PlowenSenna miejscowość Plowen
© rtut
W Plowen znalazłem ciekawy drogowskazStary zapomniany drogowskaz na Bismark
© rtut
Potem w pojechałem w kierunku Blankensee by i nie wiem jak ale wylądowałem w miejscowości Bismark. Z miejscowości Bismark do granicy prowadzi nowo wybudowana ścieżka. Szkoda, że u nas takich nie budują jakość, gładkość super. Nowiutka Ścieżka Bismark - Linken/Lubieszyn aż chce się jechać
© rtut
Potem przez przejście Linken/Lubieszyn i do dobrej potem na Głębokie a z Głębokiego na Osowo. Tym razem postanowiłem pokonać podjazd z blatu i nie koniecznie na stojąco. Mimo iż tętno szalało wcale nie czułem się jakiś zmęczony i co więcej dałem radę. Przełożenie 52 -21 chwilami 23 a prędkość poniżej 20km/h nie spadał. (podjazd ma 6% chwilami i długość około 3km) jednak mam mieszane uczucia czy dam radę w maratonie Karpacz/Jelenia który już za tydzień.
AVG CAD 86
- DST 244.04km
- Czas 08:37
- VAVG 28.32km/h
- VMAX 61.29km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 188 ( 99%)
- HRavg 142 ( 75%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Szczecin - Kołobrzeg - Międzywodzie
Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 05.06.2011 | Komentarze 5
Miał być maraton w Świnoujściu dla sprawdzenia samego siebie, ale wyszło trochę inaczej. W Piątek musiałem siedzieć do 21 w pracy. Po powrocie do domu wiedziałem, że raczej nie wstanę, o 4: 30 aby zdążyć do godziny 7 żeby się zarejestrować w biurze zawodów. W sobotę rano okazało się, że moja małżonka odwozi Babcię na wczasy do Dziwnówka a potem jedzie do Międzywodzia do drugiej Babci. Zbyt długo się nie zastanawiałem i parę minut po 10 kręciłem w stronę Międzywodzia. Oczywiście nie najkrótszą drogą. Ze Szczecina przez Załom – Pucice - Rurzycę do Goleniowa. W Goleniowie władowałbym się jakiejś pani w tył auta, bo jak już byłem na środku jezdni jakieś 150m od skrzyżowania i przygotowywując się do skrętu w lewo paniusia stwierdziła, że mnie wyprzedzi jeszcze przed skrzyżowaniem. Nie dość, że sama ledwo wyhamowała przed skrzyżowaniem to zajechała mi drogę i ledwo, co wyhamowałem. No cóż to był dopiero 40 km, więc nie będę się wkurzał. Jadę dalej. Przez Goleniów przelatuje dosyć szybko bez zbędnego zwiedzania. Potem droga krajową 6 w stronę Nowogardu. Ruch jest potworny, ale całe szczęście mam dość szerokie pobocze oddzielone od jezdni ciągła linią także zbytnio się nie przejmuję. Przed samym Nowogardem w miejscu gdzie jest budowa obwodnicy tego miasta dostrzegam, świeżo, co wyasfaltowaną ścieżkę rowerową biegnącą wzdłuż szosy. Postanawiam na nią zjechać, bo pobocze się w tym miejscu kończy. W Nowogardzie jak to zwykle bywa korki i jeszcze raz korki. Dlatego też nie tracę czasu i jadę dalej jednak postawiam nadrobić trochę drogi i pojechać do płot bocznymi drogami przez Truskolas, ponieważ między Nowogardem a Płotami na drodze nr6 Nie ma już pobocza. Tuż przed Truskolasem przekraczam dystans 85km sprawdzam średnią trochę ponad 33km/h. 85 To najkrótszy dystans na maratonie w Świnoujściu. Budynek na przystanku kolejowym Truskolas z prześwitującą niemiecką nazwą spod farby
© rtut
Z Płot dalej jadę do Gryfic. W Gryficach trochę na rynku przygotowania do festynu z okazji św. Floriana. Zbyt dużo czasu w Gryficach nie poświęcam i jadę dalej.. Brama w Gryficach
© rtut
Zanim się obejrzałem w Górzycy bidony mam już puste. To jest okazją do krótkiego postoju i zdjęć tutejszego kościoła. Niestety miejscowy sklep nie oferuje nic ciekawego do picia więc postanawiam zrobić zakupy za 18km w Trzebiatowie. Kościół w Górzycy
© rtutKościół w Górzycy z bliska
© rtut
Przed Trzebiatowem ciekawy drogowskaz. Może nie tyle ciekawy co intrygujący. Będzie zajęcie na następnych parę km do rozmyślania.W lewo chyba w prawo. No ale zależy, z której strony patrzeć
© rtut
W Trzebiatowie tylko krótki postój na uzupełnienie bidonów i ruszam dalej do Kołobrzegu. Na wjeździe do Kołobrzegu panowie Policjanci robią mi pomiar prędkość niestety nie zarobią dziś na mnie na ograniczeniu 50 mam jakieś 42km/h. Kołobrzeg strasznie rozkopany. Pełno powstaje nowych dróg ale co tez pocieszające asfaltowych ścieżek rowerowych]Port Rybacki w Kołobrzegu
© rtutLatarnia morska w Kołobrzegu
© rtut
W Kołobrzegu narobiłem sporo nie potrzebnych kilometrów. No ale nie wszędzie da radę szosówką wjechać. Z racji tego, że wszystko co kupiłem w Trzebiatowie wypiłem po drodze do Kołobrzegu cały czas pod niezły wiatr. Na wylocie z Kołobrzegu robię zakupy w Żabce i daje jadę w kierunku Dźwiżyna. Tutaj znowu miłe zaskoczenie. Między Kołobrzegiem a Grzybowem jest już prawie skończona ścieżka rowerowa z asfaltu a od Grzybowa do Dźiwiżyna jest Świeżo co wybudowana asfaltowa ścieżka. Niestety w Dźwiżynie sielanka się kończy i mam do wyboru albo frezowany nierówny polbruk. Albo stare poniemieckie płyty. Wybieram płyny ale frajdy z jazdy niestety nie ma. W Dźwiżynie rzut okiem na morze i most, przy którego powstawaniu brało udział firma w której pracuję. Nowy most w Dźwiżynie
© rtutMerida spogląda na wyjście z portu w Dźwiżynie
© rtut
Potem jadę dalej okrutnymi płytami aż do Mrzeżyna przez Rogowo. Rogowo to też całkiem ciekawa miejscowość. Położona na wąskim przesmyku między Morzem Bałtyckim a Jeziorem Resko Przymorskie. Dawniej mieściła się tu baza wodnosamolotów lub jak kto woli hydroplanów. Do tej pory zachowały się ogromne hangary dla latających łodzi. Potem stacjonowała tutaj nasza zaprzyjaźniona armia a obecnie miejsce te staje się kolejnym nadmorskim kurortem. Niestety jakoś zdjęć nie porobiłem ale następnym razem nadrobię. W Mrzeżynie mały postój na doładowanie energii. Widok na port w Mrzeżynie z mostu, który dawniej prowadził na poligon.
© rtut
Z Mrzeżyna z mocnym nadmorskim wiatrem w plecy szybko docieram znowu do Trzebiatowa.Panorama Trzebiatowa
© rtut
Słońce jest już nisko dlatego ze wcześniejszych planów porobienia dużo ciekawych zdjęć w tym bogatym w starą zabudową mieście nici. No ale coś tam się zrobiło. Elektrownia wodna na Inie w Trzebiatowie
© rtutRynek w Trzebiatowie
© rtut
Z Trzrebiatowa mimo silnego bocznego wiatru jedzie się całkiem nieźle 200km w nogach a ja czuje się już dosyć mocno zmęczony. W kolejnych nadmorskich Kurortach ludzi nie za wiele. Pod latarnią morską mam poważny kryzys. Dzwonie do małżonki i zastanawiam się czy nie zrezygnować z dalszej jazdy. Jednak decyzje odkładam na później. Zaciskam zęby i postanawiam dalej jechać samodzielnie nie zostało w końcu daleko. Temperatura spada do 18 stopni słońce jest już nisko i momentami odczuwam chłód od północnego wiatru. Mijam szybko Rewal Pobierowo i Dziwnówek w którym spotykam Babcie. Dowiaduję się od nich że moja małżonka pojechała już dalej do drugiej Babci do Międzywodzia. Zjadam wszystkie zapasy co ma w kieszeniach wypijam resztki picia i prawie, że z zamkniętymi oczami jadę ostatnie 12 km. Między Dziwnowem a Międzywodziem znowu trochę płyt jednak nie są tak nierówne jak te z Dźwiżyna. W Międzywodziu odbijam do Łowna i po chwili jestem u Mamuśki na działce. Latarnia morska w Niechorzu
© rtut
Ogólnie super mi się jechało największą satysfakcję mam z tego, że samodzielnie przejechałem cały zaplanowany dystans. Dzisiaj jak to piszę jest już niedziela. Jednak takie długie kilku dniowe przerwy w klękaniu to lipa. Niestety znowu teraz czeka mnie dłuższa przerwa w kręceniu. Zaraz się pakuje i jadę do Katowic. Wrócę dopiero w następną Niedziele jak dobrze pójdzie.
Czas Brutto 9:58:05
AVG CAD 84
- DST 74.73km
- Czas 02:38
- VAVG 28.38km/h
- VMAX 75.60km/h
- Temperatura 27.0°C
- HRmax 180 ( 95%)
- HRavg 142 ( 75%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozjazd po wczorajszym
Poniedziałek, 30 maja 2011 · dodano: 30.05.2011 | Komentarze 7
Miało być dzisiaj wolne ale jak wróciłem do domu o 17 nie wytrzymałem i poszedłem się przejechać. Najpierw na głębokie gdzie puściłem wodze swojej fantazji i wykręciłem prędkość maksymalną jak do tej pory 75,60km/h. Potem na głębokim okazało się, że jest korek jak cholera bo droga między Głębokim a Wołczkowem zablokowana. Policja kierowała wszystkich przez Pilichowo i Bartoszewo. Zagadałem z Polic majstrem i już po chwili mknąłem drogą na Wołczkowo zupełnie sam. Przed samym Wołczkowem (zresztą tego się spodziewałem jak zobaczyłem policję na Głębokim) wypadek i to dość poważny bo zderzenie czołowe. Często tutaj do takich dochodzi a efekty są opłakane. No ale jakaś selekcja naturalna musi być jak ktoś nie umie dostosować prędkości do warunków na drodze i nawierzchni albo po prostu ma w dupsku znaki to tak się dzieje. Echh szkoda gadać . Panowie z OSP zabezpieczający miejsce wypadku kazali mi się trochę przespacerować polem bo prokurator pełni swe obowiązki. Trochę się przespacerowałem i po chwili byłem już znowu na asfalcie którym udałem się w kierunku Dobrej i przejścia granicznego w Buku. Zaraz za przejściem pojechałem w drogę na Południe, która jeszcze nigdy nie jechałem i zawsze mnie nurtowało dokąd prowadzi. Jak się okazało do miejscowości Bismark potem w kierunku Plowen aż wyjechałem w Loeknitz. Jak już tam dotarłem postanowiłem przetestować nowy asfalt z Loeknitz w kierunku Hintersee. Jest równy jak blat kuchenny i się po nim super jedzie. W Grunhof miałem już ponad 50km więc wróciłem przez Pampow i Blankensee, Buk, Dobrą, Wołczkowo, Głębokie, Osowo do domu na Warszewie. W drodze powrotnej całe szczęście nie musiałem już po polu Łazic bo miejsce wypadku było już prawie posprzątane. Pałacyk w Hohenfelde
© rtut
Ostatnio zauważyłem, że większość kabli po niemieckiej stornie zamiast iść „powietrzem” to leży sobie gdzieś w ziemi. Tym samym pojawiają się nowe podstacje transformatorowe a stare staja się bezużyteczne. Szkoda bo niektóre całkiem fajnie się komponują z pejzażem. Stara i nowa podstacja transformatorowa
© rtutPola pod Plowen
© rtutpola pod Plowen #2
© rtut
Podczas krótkiego postoju w Loeknitz jakaś miła starsza pani, która właśnie wyprowadzała swojego kota potrzymała mi na chwile rower, żebym mógł mu cyknąć zdjęcie. W centrum Loeknitz
© rtut
- DST 124.10km
- Czas 03:50
- VAVG 32.37km/h
- VMAX 52.01km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 179 ( 94%)
- HRavg 149 ( 78%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Pod okiem trenera
Niedziela, 29 maja 2011 · dodano: 29.05.2011 | Komentarze 4
Od razu na wstępie napiszę, że zdjęć nie będzie, bo nie było czasu. Po kolei po wczorajszej nie mocy spowodowanej jakimś popieprzonym tygodniem w pracy miałem wielką ochotę się wyżyć. Niestety jazda z chłopakami z głębokiego najprawdopodobniej oznaczałaby mój zgon na granicy polsko – niemieckiej. Więc napisałem późnym wieczorem do trenera Romka (wober) czy by nie zechciał gdzieś się ze mną przejechać po kilku chwilach byliśmy umówieni. Rano wstałem już parę minut, po 7 bo jakieś syreny policyjno-strażacko-karetkowe wyły. Pełen Nadzie i wiary, że choć raz się nie spóźnię stałem gotowy o 9: 30 z rowerem pod pachą tylko tyle, że bez rękawiczek. No i zajęło mi aż 20 minut ich znalezienie szybki sms o spóźnieniu do Romka i jadę na Lotos w zdrojach. Gdy docieram na umówione spotkanie trener czeka już na mnie jak zwykle (cholera kiedyś na pewno uda mi się raz by przed czasem). W końcu mogę dotknąć prawdziwą rakietę, którą ostatnio trener sobie złożył. Nawet miałem przyjemność odbycia krótkiej rundki, ale nie chciałem więcej jeździ, bo pewnie moja małżonka usłyszałaby dzisiaj po powrocie, że z moją Merida jest coś nie tak i że musze zbiera na nową.
OK. no to ruszamy wiatr wieje mega po prostu nie dość, że wieje sam w sobie mocno to od czasu do czasu jego podmuch prawie nas zatrzymują, ale jakoś jedziemy. Gdy dojeżdżamy do Podjuch jakiś pajac, bo inaczej nie da rady tego nazwać mając wolny lewy pas trąbi na nas jak.. No właśnie stary pajac doszliśmy go na najbliższych światłach nie muszę mówi, że jechał skoda, bo to oczywiste (wstyd się przyznać, ale sam kiedyś taka Felicja jeździłem) Na pytanie czy się Panu klakson zaciął (tzn. było sformowane inaczej, ale nie wypada tutaj cytować) odpowiada, że jakoś tak bardzo niebezpiecznie wężykiem jechaliśmy i musiał nas ostrzec. Pan potwierdził, że słyszał o zmianę przepisów to żeśmy potem jechali 25 km /h(wcześni aj jak na nas trąbił 38) obok siebie na pół pasa także nie mógł nas wyminąć. Z jednej strony złośliwości, ale z drugiej nie mogę jak ktoś w niedziele przedpołudnie podnosi mi klaksonem na początku jazdy tak, że mam HR MAX po to żeby wyładować jakieś swoje frustracje na pustej drodze.
Potem już jechaliśmy w stronę Gryfina ciągle trener na mnie krzyczy, że daje zmiany za długi, ale jak mi się dobrze jedzie to czasami, gdy złapie rytm i podziwiam widoki to całkowicie zapominam, że ktoś na kole mi siedzi. Przed Gryfinem znowu jakieś łupanie w kolanie miałem, ale jakoś potem samo przeszło. Za Gryfinem też trener zarządził trening siłowy na podjazdach najpierw szło ciężko, ale potem się wkręciłem i było lepiej. I tak męczyliśmy górki aż dojechaliśmy do parkingu między Krzywinem a Lisim Polem tam nawrotka i z powrotem przez górki na Gryfino a w Gryfinie odbicie na Gardno potem wzdłuż S3 na Chlebowo, Radziszewo i potem na Lotos w zdrojach. Tam pogadaliśmy dosyć długo i potem rozjazd do domu.
Jestem zadowolony z siebie, że się dzisiaj od trenera paru rzeczy nauczyłem no i, że go nie spowalniałem zbyt mocno. Myślę, że taka jazda w przyszłości na pewno zaowocuje. Może nawet wybiorę się z masterami z głębokiego zobaczy z czystej ciekawości jak długo się na kole utrzymam. Dzięki trenerze za porady i wspólną jazdę.
Cholera znowu jakoś dużo napisałem
- DST 42.28km
- Teren 20.00km
- Czas 01:56
- VAVG 21.87km/h
- VMAX 52.97km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 201 (106%)
- HRavg 135 ( 71%)
- Sprzęt CORRATEC Super Bow
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca i takie tegi
Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 28.05.2011 | Komentarze 2
Po ciężkim tygodniu w robocie ciągłe wyjazdy i praca od rana do wieczora. Nadeszła sobota niestety po piątkowym dniu w pracy, który zaczął się o 6 rano wyjazdem na budowę S-3 pod Zieloną Górę i powrotem dopiero po północy rano brutalnie obudzony przez dzieciaki nie miałem siły ruszyć palcem u nogi a była dopiero 8. Pokręciłem się po chałupie i koło 11 znowu poszedłem spać. Obudziłem się o 16 i postanowiłem się przewietrzyć. Oczywiście na rowerze. Pech chciał, że znowu musiałem pojechać na godzinę do roboty. Więc pojechałem na rowerze. Z roboty , jak już załatwiłem, co trzeba, pojechałem na wały zobaczyć obchody iluś tam lecia 12 dywizji zmechanizowanej. Niestety nic się nie działo. Więc pojechałem przez miasto na chwile do rodziców. Tam odnalazłem moją małżonkę z dziećmi i klucze do domu. Potem pokręciłem się po lasku arkońskim rundka wkoło głębokiego i podjazd na Osowo/Warszewo i koło 21: 30 byłem w domu. Budowa obwodnicy północnej idzie pełną parą Rostocka/Warcisława
© rtutNawigator XXI Akademii Morskiej
© rtut
- DST 216.87km
- Czas 07:44
- VAVG 28.04km/h
- VMAX 60.52km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 182 ( 96%)
- HRavg 146 ( 77%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Nie ma jak u mamy - wycieczka nad morze
Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 22.05.2011 | Komentarze 8
Dzisiaj moja małżonka postanowiła odwiedzić swoją teściową na działce pod jednym z nadmorskich kurortów o nazwie Międzywodzie. Jakoś jazda w autem nie pasowała mi więc podjąłem spontaniczną decyzję, że mogę jechać ale na rowerze. Zebrałem się w 30 minut i wyruszyłem. Przez miasto jak zwykle średnia frajda dużo dziur i aut mimo że było parę minut o 9. Gdy przejechałem już na prawą stronę Odry i ruszyłem na północ w kierunku morza okazało się, że wieje całkiem przyjemnie w zadek. Nad morze postanowiłem jechać tak na 80% żeby dotrzeć do Mamuśki na działkę jak najwcześniej. Nie robiłem zbędnych przerw na fotki prowiantu i picia miałem dość. Moja małżonka jechała prawie tą samą trasą co ja i zanim się wyszykowała z dzieciakami dogoniła mnie na około 65 kilometrze mojej wyprawy w miejscowości Zielonczyn. Chwilkę pogadaliśmy córka dodała mi otuchy tzn. jak na 5 letnie dziecko pytała się czy na pewno dojadę po chwili dalej ruszyliśmy. Pomyślałem, że dojechać to na pewno dojadę gorzej będzie z powrotem bo tak fajnie w plecy wieje. Ledwo ruszyłem a już musiałem się zatrzymać. Powód nisko lecący jakiś wiz zair, który od dość dziwnej strony podchodził do lądowania. Może to przez ten silny południowy wiatr. Kołujący wizz air
© rtut
Gdy opuściłem zalesione tereny i zobaczyłem wiatraki pod Wolinem kręcące się nad wyraz szybko zacząłem być pełen obaw co do mojego powrotu jak się kierunek wiatru utrzyma. Farma wiatrowa pod Wolinem
© rtut
Przed samym Wolinem cyknąłem kilka fotek mostu trasy S3 przy którego budowie maczałem swoje palce ogólny widoczek na miasto z obrotowym mostem nad rzeką Dziwną , Kościołem i Spichlerzem, który od jakiś chyba 5 lat nie działa i jest na sprzedaż jakby ktoś był zainteresowany. Most w Wolinie E65
© rtutPanorama Wolina
© rtut
Gdy tak sobie cykałem fotki zobaczyłem, że podemną w rzec Dziwnie przyglądają mi się całkiem spore płotki i kilka małych okonków. Co do płotek jestem pewien do okoni nie bardzo bo jakieś takie małe były. Od razu pomyślałem o moim koledze z roboty, który od jakiegoś tygodnia odkrył pasję wędkowania i mnie namawiał na to ale ja jakoś wolę jeździć na rowerze niż moczyć kija w wodzie.Rybki w Dziwnie
© rtut
Potem dotarłem do miejscowości Zastań z której widać część działek w Łownie czyli celu moje podróży i po drugiej stronie Zalewu Kamieńskiego przystań i zabudowania w kurorcie Międzywodzie. Widok na Międzywodzie
© rtut
Czas przejazdu na działkę z pod domu na działkę
Dystans: 106km
Średnia : 31,87 km/h
Tętno 148 / 168
Czas brutto 3h 40 min autem zajmuje to w zależności od korków od 1h30min do 2h30min. Na działce jak to na działce pobawiłem się z dzieciakami pogadałem z mamuśką. Niestety mój niepokój wzmagał wiatr z południa, któremu wkrótce miałem stawić czoło. Niepokój tez wzbudzały wieczorne burze, które miały się niebawem wg ICM rozpocząć. Około 15 stwierdziłem, że czas jechać z powrotem ale być 2 km od morza na rowerze i nie zajrzeć …uuu wstyd. Pojechałem cyknąć kilka fotek, żeby niektórzy wiedzieli jak wygląda morze o tej porze roku. Międzywodzie - plaża widok w kierunku Międzyzdroi
© rtutMiędzywodzie - plaża widok w kierunku Dziwnowa
© rtut
No i się zaczęło 108 km kierunek dom. Ledwo co w Międzywodzia wyjechałem na drogę w kierunku Wolina (ciągle na południe) uderzył we mnie silny wmordewind. No nic ale daję radę kręcić jakieś 32 km/h zobaczymy jak długo starczy mi sił tętno niepokojąco wysokie pod 160. Wrócić jakoś trzeba w Wolinie rozważam jeszcze opcje pociągu bo wiatr naprawdę jest duży a do domu jeszcze ponad 80km. Twardym trzeba być a nie Miętkim lub jak kto woli „miód jest dla mięczaków – prawdziwi twardziele żują pszczoły” czy jakoś tak jak głosi napis na budzie jednego z lepszych spawaczy (który do tych drugich należny) w mojej firmie. W Wolinie popełniam foto ratusza i ruszam dalej trasą turystyczną w kierunku Stepnicy czyli tą sama drogą co przyjechałem rano.Ratusz w Wolinie
© rtut
Wiatr jest naprawdę duży wiatraki się bardzo szybko kręcą chciałem nagrać filmik ale rezygnuje – nie czas na pierdoły trzeba kręcić. Do Stepnicy zjadam wszystkie zapasy i wypijam połowę tego co mam w Bidonach. Zaaferowany walką z wiatrem pomijam sklepy w Stepnicy i jadę dalej w nadziei, że coś się potem znajdzie. W Stepnicy zatrzymuje się na chwilę na foto dosyć ciekawego kościoła zbudowanego na planie krzyża równobocznego. Kościół w Stepnicy
© rtut
Ze Stepnicy kilka długich prostych, które pokonuje dosyć sprawnie bo są położone głęboko w lesie i wiatr nie dokucza bez problemu znowu utrzymuje tępo 32km/h. Dobra passa kończy się kiedy wyjeżdżam w miejscowości Modrzewie na odkryty teren i znów wiatr. Zbliżając się do Modrzewi widzę drugą stronę Zalewu Szczecińskiego i zakłady chemiczne Police wisie tam już czarno – fioletowa chmura z której nieźle leje. Rozglądam się po niebicie od południa Ida w moim kierunku jeszcze dwie takie. Zaczynam się nie pokoić, że niestety nie dam rady wrócić suchą nogą do domu. Przelatuje przez Goleniów i przez roztargnienie nie robię zakupów na tutejszym Orlenie, do którego mam najbardziej podłodze. Kawałek za Goleniowem susza w bidonach. Nic chmury zaczynają rosnąć w oczach wiatr już jest naprawdę mega silny. W głębi duszy modle się byle tylko dotrzeć do Dąbia przedrzeć się na drugą stronę Odry potem już będzie tylko z wiatrem. Mijam kolejno Rurzycę, Kliniska, Pucice, Załom wszystkie mi znane sklepy nie czynne no cóż w końcu jest już po 18. Zostaje mi już tylko Orlen w Dąbiu gdy pod niego docieram Sina chmura jest już nade mną i zaczynają padać pojedyncze burzowe wielkie krople deszczu. Patrząc na wielką kolejkę na orlenie rezygnuje. Dam radę, przeżuję te pszczoły. W Dąbiu zmieniam kierunek na bardziej północny dostaje wiatr w plecy jest na tyle ciemno, że odpalam tylnią lampkę i zarzucam na blat resztką sił 45 i kręcę. Nawet nieźle mi idzie, niestety wiem, że jutro będę umierał. Przed Trasą Zamkową czeka mnie jeszcze jeden niebezpieczny manewr zmiana pasa ze skrajnego prawego na skrajny lewy aby nie jechać Trasą zamkową tylko Mostem Długim przeprawić się przez Odrę tam nie ma podjazdu. Wszystko było by super akurat jak zbliżałem się do newralgicznego miejsca zarzucam prędkość maxymalna dzisiaj i mam wolny środkowy pas a na skrajnym lewym jedzie autobus i jakaś kia za nim. Postanawiam się wciąć za autobus z racji tego, że jak byłem na środkowym pasie to nasze prędkości się zrównały. Niestety Pan kierowca nie był dla mnie wyrozumiały i wdepnął w podłogę, a że był to najnowszy model Solarisa chwila moment i zostałem z tyłu (teśknię za starymi Ikarusami je zawsze można było złapać) Jadę po liniach oddzielających pas do jazdy na wprost i te do jazdy w lewo, którym miałem zamiar skręcić nagle Pan z Kia dostaje szału i zaczyna wściekle na mnie trąbić 9Pewnie jeszcze nie widział nikogo kto ponad 60km/h wyprzedza jego superwypaśną kie na rowerze. Nie ma mowy o tym abym mu zajechał drogę i żeby musiał przeze mnie zwolnić. Mimo to jest tak wściekły, że wyprzedza mnie prawa strona po jezdni wyłączonej z ruchu zrównuje się ze mną otwiera okno i zanim jeszcze co kol wiek powiedział dostaje pozdrowienie najserdeczniejszym palcem mojej prawej ręki. Panu kończy się zakreskowane pole więc wyprzedza mnie i hamuje przedmą niestety znowu go omijam pan znowu mnie wyprzedza już normalnie lewą stroną i jedzie wolno przede mną i podziwia moją jazdę w lusterku wstecznym jednak jakoś chęć na rozmówki mu przeszła bo na moście długim gdy czeka na zmianę świateł wyprzedzam go ponownie i ponownie go pozdrawiam środkowym palcem. My tu gadu gadu o jakiś palantach z kompleksami w blacho smrodach a tu ulewa już tuż tuż. Na Wałach Chrobrego stoi od paru dni zacumowany żaglowiec trójmasztowy MIR rosyjski oczywiście. Jest bliźniakiem naszej Pogorii czyli nic specjalnego ale zawsze coś się dzieje w tym Szczecinie, jak dla mnie stanowczo za mało. Robię mu szybką fotkę i Muzeum Narodowemu w szczecinie nad którym kłębia się granatowo – fioletowe chmury.Rosyjski żaglowiec MIR
© rtutChmury nad Muzeum Narodowym na Wałach Chrobrego
© rtut
Śmigam dalej wzdłuż płotu stoczni teraz czeka mnie przed ostatni podjazd pod ulicę Rugiańską przełożenie 39 – 23 i ledwo co jadę 39 – 25 wózek trze o szprychy nie ma wyjścia musi być 39 – 23 ledwo co jadę w gardle ma maxa sucho gdy już jestem na górze dogania mnie małżonka z dziećmi swoim małym bolidem, córka dopinguje mnie przez otwarte okno „Tato szybciej” resztką sił próbuje je gonić do domu jeszcze 2km niestety żonka przejeżdża na zielonym mnie zatrzymuje czerwone. Nic poczekają chwilę ja mam klucze. Zostaje jeszcze tylko podjazd na Ulicy Rostockiej i już jestem w domu gdy wchodzę resztką sił na ganek zaczynają spadać pierwsze krople ulewy grzmi błyska się. Jestem szczęśliwy, że pomimo tak niesprzyjających warunków udało mi się dotrzeć w jedna i drugą stronę sucha nogą. Ciekawe czy ktoś to przeczyta w całości…
AVG CAD 85