Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi rtut z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 18890.12 kilometrów w tym 3265.95 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.87 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rtut.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1142.25 km (w terenie 153.00 km; 13.39%)
Czas w ruchu:44:27
Średnia prędkość:25.70 km/h
Maksymalna prędkość:72.51 km/h
Maks. tętno maksymalne:187 (98 %)
Maks. tętno średnie:150 (79 %)
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:103.84 km i 4h 02m
Więcej statystyk
  • DST 54.96km
  • Teren 45.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 16.91km/h
  • VMAX 49.35km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 171 ( 90%)
  • HRavg 135 ( 71%)
  • Sprzęt CORRATEC Super Bow
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hydrierwerke Pölitz AG

Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 24.07.2011 | Komentarze 3

Hydrierwerke Pölitz AG
Dzisiaj wstałem z lekkim bólem głowy po wczorajszym więc o jakimś mocniejszym kręceniu nie było mowy. Zanim zwlekłem się z wyra było już południe. Jak już zdecydowałem się na przejażdżkę to okazało się, że wiatr dobrze wieje z prędkością 28km/h wg new.meteo.pl a wg znacznie mocniej w porywach. W związku z tym straciłem w ogóle ochotę na przejażdżkę na szosie. Na szybko obstukałem Corratec’a z wczorajszego błota nasmarowałem go i ruszyłem. W lesie pełno wiatrołomów ale to jakieś urozmaicenie w jeździe. W międzyczasie wymyśliłem, że pojadę pozwiedzać ruiny fabryki benzyny syntetycznej w Policach. Gdy dotarłem na miejsce (nie było mnie tam z 10 lat) ze zdziwieniem stwierdziłem, że wszędzie są poustawiane tablice z zakazem wstępu i informacje o tym, iż teren fabryki jest noclegownią nietoperzy. Ku jeszcze większemu zdziwieniu przekonałem się, że ów zakaz jest w dużej mierze respektowany bo większość ścieżek mi znanych była porządnie zarośnięta. Więc udałem się na ul. Usługową, która bezpośrednio graniczy z teren fabryki i z tamtąd przeprowadziłem dalszą część rekonesansu. Niestety wszystko zarośnięte ale wlazłem na jedną budowlę przy ulicy Usługowej i zrobiłem parę fotek. Potem wyczytałem na jeden z tablic, że w soboty o 13 jest darmowe zwiedzanie fabryki z przewodnikiem. H trzeba będzie się wybrać. Dla zainteresowanych zapraszam do poczytania na stronie www.skarb.police.pl

Potem pojechałem w stronę odry gdzie trochę się pokręciłem a następnie przez Police i powrotem do lasu. W lesie kluczyłem po nieznanych mi i nie oznaczonych ścieżkach tak dla zabawy i wyjechałem przy ruinach leśniczówki w Przęsocinie. Potem lasem Przęsocina prawie pod same Police i potem z Polic powrotem w kierunku Przęsocina. Potem jeszcze mała rundka po lasku arkońskim i powrót do domu.


Hydrierwerke Pölitz AG - fabryka benzyny syntetycznej w Policach © rtut



Corek musiał zostac na dole Hydrierwerke Pölitz AG © rtut




Ruiny Hydrierwerke Pölitz AG © rtut




Znaki przed wjazdem do Hydrierwerke Pölitz AG © rtut




Okolice Portu Barkowego w Policahc © rtut




Tor wodny na Odrze przy Porcie Morskim w Policach © rtut




  • DST 24.61km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:21
  • VAVG 18.23km/h
  • VMAX 44.01km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 175 ( 92%)
  • HRavg 145 ( 76%)
  • Sprzęt CORRATEC Super Bow
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótko po lesie

Sobota, 23 lipca 2011 · dodano: 23.07.2011 | Komentarze 8

Dzisiaj po południu w końcu przestało padać. Lało bez przerwy od środowego wieczoru. Z racji tego, że miałem mało czasu ze względu na rodzinne obowiązki wybrałem się na szybko do lasu. Błotko było konkretne wręcz wymarzone do dalszej części testów nowych oponek. Spisują się rewelacyjnie. Zdjęcia mówią same za siebie.


Trzy dni padało i w lesie trochę mokro było. Czerwony szlak w okolicach Osowa. © rtut



W lesie błotko jak się patrzy w nowe MoutainKing czyszczą się z niego rewelacyjnie wciąż jestem pod wrażeniem. © rtut


AVG CAD 85




  • DST 26.43km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 18.66km/h
  • VMAX 46.30km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 170 ( 89%)
  • HRavg 136 ( 71%)
  • Sprzęt CORRATEC Super Bow
  • Aktywność Jazda na rowerze

Testowo

Środa, 20 lipca 2011 · dodano: 20.07.2011 | Komentarze 5

Dzisiaj strasznie wiało w pracy jakaś dziwna atmosfera nerwowa więc zanim wyszedłem było już po koło 18. Gdy dotarłem do domu czekała na mnie paczka. W paczce były nowe oponki, które specjalnie sobie zamówiłem na wyjazd w góry. Co śmieszne to najprawdopodobniej jutro się okaże czy dostane urlop czy nie bo pokój w Polanicy Zdroju już na mnie czeka. No ale teraz o bardziej przyjemnych rzeczach.
Więc jak już zobaczyłem paczkę, na pocieszenie spieprzonego dnia postanowiłem założyć nowe oponki. Szybko się z tym uwinąłem i nie zaczęło jeszcze padać postanowiłem pojechać na szybki teścik. Starałem się wybieraćsame trudniejsze ścieżki najeżone śliskimi korzeniami i błotnymi kałużami. Teścik wypadł całkiem pozytywnie mimo iż oponki jeszcze nie dotarte ale super trzymają na prawie każdej nawierzchni. Jeszcze nie trochę się bałem mocniej wykłada na szutrze bo przy pochyleniu roweru oponki dosyć głośno dają o tym znać a jeszcze nie czuje się na nich zbyt pewnie.
Mamm nadzieje, że dostane ten urlop i uda mi się pojeździć w górach a jak nie to oponki odwieszę na kołku w piwnicy do następnego roku.


Corratec na niebieskim szlaku © rtut



Nowy Continental Moutain King II © rtut



Nowy Continental Moutain King II jeszcze nie dotarty © rtut




  • DST 34.17km
  • Teren 28.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 17.09km/h
  • VMAX 49.54km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 177 ( 93%)
  • HRavg 139 ( 73%)
  • Sprzęt CORRATEC Super Bow
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warszewiak Warszewo Reaktywacja

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · dodano: 18.07.2011 | Komentarze 2

Robota nie pozwoliła mi z treneram zrobi rozjazdu po wczorajszej 3 setce w niespodziewanie zostałem zaproszony na trening terenowy Warszewiaka Warszewo czyli mojego jedynego słusznego klubu więc mimo zmęczenia łupania w kolanach nie mogłem odmówic. Na trening stawiłem się ja kolega Miniorex i Sebastian (bez konta na BS). Z racji tego, że godzinę przed treningiem sobie popadała a także cała noc poprzedzając trening tez lało było sporo błotka ale dalismy radę. NA głebokim spotkałem Trenera i Adama którzy skończyli trening po niemcowie. My Warszewiacy po krótkiej rozmowie zrobilismy to co najlepiej umiemy wjechaliśmy pod ul. Miodową. Tak to jest jak się mieszka na górze i zawsze do domu trzeba się namęczyc żeby wrócic. Dzięki chłopaki za kręcenie oby częściej...




  • DST 301.27km
  • Czas 10:42
  • VAVG 28.16km/h
  • VMAX 55.10km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 187 ( 98%)
  • HRavg 144 ( 76%)
  • Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pokonany przez wiatr.

Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 17.07.2011 | Komentarze 12

Nadszedł weekend założenie na niego było takie jak ktoś zadzwoni (trener Wyjechał) albo się odezwie przyjmuję jego propozycję i się z nim umawiam jak nie w sobotę spędzam czas z rodzinką a w niedziele atak na 350km.
Nikt się nie odezwał więc w niedziele z samego rana jak dla mnie o 8 pobudka wstałem załatwiłem co się załatwia i o 9 wyjechałem z domu. Prognozy pogody były jednoznaczne deszcz ma padac ale dopiero w okolicach 20 – 21 i cały dzień wiatr z południa. Jak zwykle dałem się na to nabrac i wykombinowałem sobie, że najpierw pojadę pod wiatr a wrócę z wiatrem. Do godziny 12 – 13 prognoza się sprawdzała. I tak sobie trzymałem tępo nie więcej jak 80% HR max i prędkość 29 – 30 km/h jadąc pod wiatr na południe starą droga krajową Nr 3. Na podjazdach odpuszczałem, żeby zachować siły na później. Gdy już zbliżałem się do Gorzowa zacząłem odnosić wrażenie że wiatr bardziej wieje z zachodu niż z południa. Eeee tam pewnie mi się zdaje. Gorzów znam dosyć dobrze bo swojego czasu często w nim bywałem więc rundka honorowa przez centrum i wyjeżdżam w kierunku Kostrzynia przez dzielnice Wieprzyce. Jak tylko zrobiła się w miarę gładka droga w miejscowości Łupowo (w Gorzowie ulice to istny tor przeszkód) to niestety przekonuje się o tym, że wiatr z kierunku zachodniego to fakt a nie moje zdawanie. No i zaczyna się walka z samym sobą przychodzi kryzys na 125 km nad drogą termometr wskazuje przed Witnicą jedyne 32,5 stopnia. Patrzę na swój w liczniku niestety to samo. Zatrzymuje się przy pierwszy lepszym sklepie i robię zapasy picia i batonów, które zawsze pomagają mi takie kryzysy znieść. Słońce smaży nie miłosiernie jeszcze do tego klasyczny wiatr w twarz przy którego podmuchach mam problem żeby utzymać tępo 28 km/h. Im bliżej Kostrzyna tym niebo robi się bardziej zachmurzone. Z racji tego, że na walce z wiatrem najpierw ze Szczecina do Gorzowa a potem w Gorzowa do Kostrzynia schodzi mi zbyt wiele czasu postanawiam ominąć centrum Kostrzynia drogą prowadzącą przez pole (ale asfaltem) gdzie odbywa się Przystanek Woodstock. Dla zainteresowanych przygotowania Idą pełną parą. No ale nie byłbym sobą gdybym nie złapał jakiejś gumy. No i złapałem. Trochę się namęczyłem dałem radę… Cholera niemość, że wg planu obsuwa przez wiatr to jeszcze teraz uciekł czas na gumę. Decyzja podjęta będę starał się wykręci minimum na dziś czyli 300km. Po zmianie dętki znów w akcji. W między czasie gdy zmieniałem dętkę nieźle popadało między Kostrzynem a Sarbinowem bo jezdnia mokra. No ale w końcu ulga bo zrobiło się chłodniej. Za to ciśnienie spada na łeb na szyję bo widzę jak coraz to nowe burzowe chmury nadchodzą no i nagle z 32 stopni robi się 20. Nic to jedziemy dalej w końcu wiatr trochę pomaga ale z Sarbinowa do Mieszkowic droga to porażka jeżeli chodzi o dziury. Jadę środkiem swojego pasa lampki odpalone bo już się ciemno zrobiło. Ruch samochodów się wzmaga w końcu weekend się kończy jest już prawie 17. Nareszcie po przejechaniu jakiś 160km wiatr lekko pomaga popychając mój tyłek. Motywacja wraca kręcę wciąż w okolicach 35 – 37 szkoda, że nie mogłoby być tak przez cały czas. Docieram do Mieszkowic. Szybki postój na orlenie zakupy napełniamy bidonu jedziemy dalej szkoda czasu niebo się coraz bardziej zaciąga fioletowo – ołowianymi chmurami. Za Mieszkowicami niespodzianka nowiutki asfalt … Jest moc ochoczo kręcę czuję że dam radę pokona 300km w Chojnie na liczniku widzę 200km nogi pieką znaczy, że jeszcze nie odpadły i działają. Przez Chojne przelatuje na biegu kieruje się na Krajnik Dolny. Na wyjeździe z Chojny jakiś debil ciągnący cysternę z kwasem o mało co nie wkleja mnie w monstrualny krawężnik od przystanku PKS. Puszczają mi nerwy i pozdrawiam go środkowym palcem ale on i tak ma to gdzieś pewnie już przywykła do tego. On po prostu tak jeździł 30 lat temu ziłem po budowie i teraz tak jeździ bo weszło mu w krew uwielbiam takich Kiertanów. W krajniku decyduje się, że nie będę już przejeżdżał na Polska stronę w Mesherin więc robię ostatnie zakupy w moim ulubionym sklepie. Po chwili mknę już wałem przeciw powodziowym po Niemieckiej stronie Odry. Niebo zdradza, że dzisiaj mnie nie oszczędzi i mnie zleje. Nie pomogło nawet to, że wziołem ortalion zazwyczaj jak go biorę to nie pada. Docieram do Garzu stopy mówią, że maja Doś siedzenie w jedne pozycji cały dzień krótka przebieżka na piechotę wkoło roweru trochę jakby pomaga. Niestety postój czas Kończyc zaczynają spadać duże krople burzowego deszczu. Decyzja może by tylko jedna ucieczka siadam na Meridę i kręce przez las do Mesherin. Tam Jeszcze chwila namysłu czy aby na pewno nei wracać Polska stroną. Nie bezpieczniej po Niemieckiej jest już prawie ciemno. Jadę dalej. Dojeżdżam do Rosówka. Telefon do małżonki po 270km w nogach czy nie chce hej się po mnie przyjechać. Podnosi mnie na duchu i dopinguję żebym dopiął swego. DAM radę skręcam na północ w kierunku niemieckiego Rosow. Dam Ja nie wiem jak oni tą pogodę przepowiadają znowu wieje prosto w twarz i nie zdaje mi się wcale bo widzę w którą stronę są zwrócone wiatraki na pobliskiej farmie wiatrowej. Potem już mechanicznie Polnymi drogami asfaltowymi do Bobolina po Polskiej stornie z Dołuj na Lubieszyn jest już ciemno. Potem standartowo Dobra – Wołczkowo – Głębokie. Najlepsze na deser 290km w nogach i podjazd 3km z nachyleniem 6%. Dzisiaj dam radę. Gdy już jestem na górze na Osowie myślę już tylko o jakimś ciepłym obiadku i gorącej kąpieli. Przy Kościele na Warszewie jakieś 500m przed metą orientuje się, że zabraknie mi z 4km do magicznych 300km na liczniku. Nie nie odpuszczę nie po to cały dzień się męczyłem żeby nie zobaczyć 3 z przodu. Swoją próżność usprawiedliwiam tym, że Trener na pewno kazałby mi zrobić rozjazd po takim dystansie. Więc po chwili jadę jeszcze na pętlę autobusową Podburzańska i z powrotem do domu jest 301km. Udało się. No ale szkoda, że nie 350km które palowałem. Już wiem jaki będzie następny cel samotnej wyprawy :P

Grafiti pod estakadą królewskiej linii kolejowej zwanej Ostbahnem łączącej niegdyś Berlin z Królewcem © rtut




Most Staromiejski w Gorzowie wielkopolskim nieskromnie powiem, że też brałem udział przy jego odnawianiu. © rtut




Pomnik Faceta w łódce na nadwarciańskim bulwarze w Gorzowie Wilkopolskim © rtut



Browar w Witnicy © rtut



Kościół w Witnicy © rtut



Kup Pan basztę w Dąbroszynie © rtut




Zmiana dętki w Kostrzynie © rtut




Kościół w Mieszkowicach © rtut



Pomnik Mieszka w Mieszkowicach © rtut



Jakaś wioska między Mieszkowicami a Chojną © rtut



Czarne chmury się zbierają nade mną - jazda po wale nad Odrą © rtut



Meta na horyzoncie © rtut



Mój wymęczony rekord. © rtut




  • DST 93.23km
  • Czas 03:11
  • VAVG 29.29km/h
  • VMAX 67.09km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 176 ( 93%)
  • HRavg 145 ( 76%)
  • Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Moc powraca będzie dobrze

Środa, 13 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 3




  • DST 73.61km
  • Czas 02:32
  • VAVG 29.06km/h
  • VMAX 72.51km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 171 ( 90%)
  • HRavg 135 ( 71%)
  • Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd, który skończył się ucieczką przed deszczem.

Poniedziałek, 11 lipca 2011 · dodano: 11.07.2011 | Komentarze 1

MIałem siedziec dłużej w pracy niż zazwyczaj a jakos dziwnie się złozyło, ze wyszedłem wcześniej nie wytrzymałem i jak tylko przyszedłem do domu to się przebrałem i poszedłem pokręcic. Traska Warszewo - Osowo - Głebokie - Dobra - Buk - Blankensee - Pampow - Grunhow - RRotenkempelov - Loeknitz - Plowen - Bismark - Linken/Lubieszyn - Dobra - Głebokie - Osowo - Warszewo.


Okolice Pampow © rtut



Znowu jakieś czarne chmury nad Grunhoff © rtut



Przedmieścia Loeknitz jakiś deszcz mnie goni a bociek nic z tego sobie nie robi © rtut




  • DST 276.34km
  • Czas 09:48
  • VAVG 28.20km/h
  • VMAX 57.62km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 181 ( 95%)
  • HRavg 125 ( 66%)
  • Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Może nad morze i 5TKM na szosie

Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 11.07.2011 | Komentarze 7

Trener zarządził wyjazd nad morze. Więc nie miałem wyjścia i musiałem się stawić. Niestety pora spotkania była dla mnie trudna do zaakceptowania bo tak wcześnie jak o 7:30 (godzina zbiórki 17km od domu) to ja nawet do roboty nie wstaje. No i zaspałem. Z domu wyjechałem o 7:15 i już musiałem od rana Gonić ekipę udało mi się to w Załomiu. Potem już razem pojechaliśmy dalej. Droga wiodła przez Rurzycę – Goleniów – Nowogard tutaj krótki postój. Za Nowogardem w Żabowie niestety złapałem gumę. Szybka zmiana ale po wymianie miałem problem z ustawieniem szczęk względem koła i znowu musiałem Gonić grupę. Dogoniłem ich w Lisowie i już razem przez płoty dotarliśmy do Gryfic. Tam na rynku małym postój i dalej jazda w kierunku północnym w Trzebiatowie jeden z Adamów postanawia zrobić zakupy w „lekko” zatłoczonej biedronce. Romek Magda i tomek jada dalej w kierunku Pogorzelicy. Po szybkich zakupach jakieś 25 minut postoju znowu rusza grupa pościgowa za liderami wyścigu. Na początku droga między Trzebiatowem a Pogorzelicą jakieś 12km jest płasko a potem robi się coraz bardziej pagórkowato. Chłopaki zapodali tempo 35 – 32 i jedziemy ale w miarę jak się robi coraz bardziej pagórkowato chłopaki cos słabną. Więc postanawiam zaatakować na najdłuższym podjeździe i po chwili zostaje sam parę górek i jestem w Pogorzelicy. Pomału wszyscy dojeżdżają już mamy ruszać ale gdzieś zawieruszył się jeden z Adamów. Trener dzwoni Adam się znajduje łata gumę na poboczu. Jednak jako stary oldsculowiec (jak dla mnie) radzi sobie samemu łatkami i mówi, że nas dogoni w Niechorzu gdzie zaplanowaliśmy dłuższy popas. W Niechorzu w jakimś lokalu znanym Trenerowi gdzie karmią wszystkim od jajecznicy przez parówki, pierogi schabowe, kebaby, pizze zapiekanki zamawiamy spagethi. Dość długo na nie czekamy ale najadamy się nim do syta i ruszamy dalej z Niechorza. Rewal – Trzęsacz – Pobierowo, z którego odbijamy na Kamień Pomorski a potem kierujemy się na Wolin. Mimo dystansu zbliżającego się do 200km humory dopisują i jedzie się super bo wieje wiatr w plecy z północy. W Recławiu tuż przed samym Wolinem dochodzi do bardzo nie przyjemnej sytuacji przed brukiem chłopaki zbyt ostro hamują i Tomek najechał na kogoś nie wiem kogo bo byłem z przodu i po Tomku przejeżdża Magda która zalicza klasyczne OTB. Na szczęście bardziej kończy się to na strachu (wyglądało to groźnie). Tomek z zajścia wychodzi z potłuczonym kolanem. Całą akcją zainteresowała się policja, która przygotowywała się do akcji powrotów znad morza. Całe szczęście nie musieliśmy korzystać z ich pomocy i już po chwili suniemy kierunku Stepnicy trasa turystyczną. Potem szybki postój w Zielonczynie w sklepie i już jedziemy do domu w Dąbiu na Orlenie oficjalne pożegnanie i do domu.
Wycieczka udana jak zwykle było wesoła może poza sytuacją spod Wolina. Forma chyba wraca bo dystans jak najdłuższy do tej pory a nie zrobił na mnie większego wrażenia no i kilka ucieczek i pogoni w konkretnym tempie tez daje mi nadzieję, że jak w końcu praca mi pozwoli i wybiorę się na jakiś maraton to pojadę go tak jakbym chciał. Mimo, że była to tylko wycieczka to liczba gum kraks i w ogóle wszystkiego jak na jakimś etapie z największego turu.

Dzięki wszystkim za miła atmosferę kupę śmiechu do następnej wycieczki…
Reszta fotek za chwilę

PS przy okazji Merida przekroczyła swoje pierwsze 5TKM od marca. W ogóle nie żałuje jej zakupu bo rowerek fajny bezproblemowy i każdemu kto by się zastanawiał nad jej zakupem to szczerze polecam.


Ruiny Kościoła w Trzęsaczu © rtut




  • DST 71.40km
  • Teren 40.00km
  • Czas 03:28
  • VAVG 20.60km/h
  • VMAX 42.71km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 168 ( 88%)
  • HRavg 120 ( 63%)
  • Sprzęt CORRATEC Super Bow
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tur de nadleśnictwo Trzebierz

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 09.07.2011 | Komentarze 0

Ze Zbyszkiem, który jest już od paru lat na emeryturze ale wciąż jeździ na rowerze mała runda po lasach nadleśnictwa Trzebierz.


Mój kompan dzisiejszej wycieczki i nasze rowery © rtut



Groby rodziny Von Ramin © rtut




  • DST 131.98km
  • Czas 04:58
  • VAVG 26.57km/h
  • VMAX 67.67km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 181 ( 95%)
  • HRavg 148 ( 78%)
  • Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niemocy część dalsza turystycznie po Niemczech

Środa, 6 lipca 2011 · dodano: 06.07.2011 | Komentarze 2

Dzisiaj wziąłem urlop w robocie bo jakoś jeszcze nie odespałem ostatniego wyjazdu. Że dosyć dobrze się czułem poszedłem na rower. Bez planu i bez większych przygotowań pojechałem przed siebie tam gdzie mnie koła poniosą. Trasa wyglądała mniej więcej tak. Warszewo – Osowo – Głębokie – Dobra – Buk – Plowen – Loeknitz – Menkin – Brussow – Ludwisburg – Grenz – Wallmow – Rollberg – Schmolln – Penkun – Krakow – Grambow – Linken/Lubieszyn – Dobra – Głębokie – Osowo – Warszewo.
Dziś w odróżnieniu od wczorajszego dnia nie spotkałem żadnego idioty za fajerą. Jechało się nawet nieźle zdecydowanie lepiej niż wczoraj i momentami bez większego wysiłku utrzymywałem tępo około 35km/h. Potem już było gorzej, bo wjechałem na jakieś szutry i drogi nawet jak na niemieckie starty słabej, jakości. Wyjazd typowo turystyczny, więc trochę fotek narobiłem i jechałem bez parcia na średnią. Jedynym celem było nie przekraczać tętna 80%. Prawie się udało, ale niestety na podjeździe pod miodową na Osowo nie dało rady. Żeby nie było tak miło to po jakimś 70km jakoś dziwnie ciężko zaczęło mi się jechać nie wiem czy z powodu wysokiej jak na mnie temperatury zbyt słabego nawadniania się (ciągle o tym zapominam). OD momentu jak w Penkun skręciłem na północ zaczął się wiatr prosto w twarz miałem nawet moment zwątpienia czy nie zadzwoni po małżonkę żeby po mnie przyjechała do Lubieszyna. No, ale jakoś dotarłem o własnych siłach do domu. Nawet nie sądziłem, że powrót do pełni sił po dwóch tygodniach nie kręcenia może być tak bolesny. Mam nadzieję, że trener Romek cos zaradzi. Potrzebuje jeszcze jednego trenera od treningu mentalnego, żebym uwierzył, że da radę zwalczyć kryzys. W niedziele szykuje się ponad 200km nad morze i z powrotem oj będzie ciężko…


Widoczek na Blankensee w którym prawie każda wycieczka po Niemczech ma swój początek i koniec © rtut



Panorama Loeknitz © rtut



Kościół w Brussow © rtut



Widok na Autostradę A20 w kierunku Rostoku © rtut



Kościół w Schmolln © rtut



Zamek w Penkun © rtut



Przy zamkowe muzeum w Penkun © rtut



Zabudowa Penkun © rtut