Info
Ten blog rowerowy prowadzi rtut z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 18890.12 kilometrów w tym 3265.95 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.87 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Maj8 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2013, Luty1 - 3
- 2013, Styczeń1 - 4
- 2012, Grudzień1 - 4
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień10 - 0
- 2012, Sierpień13 - 6
- 2012, Lipiec17 - 16
- 2012, Czerwiec14 - 0
- 2012, Maj12 - 25
- 2012, Kwiecień11 - 41
- 2012, Marzec6 - 37
- 2012, Luty3 - 29
- 2012, Styczeń7 - 37
- 2011, Grudzień1 - 9
- 2011, Listopad3 - 16
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień7 - 23
- 2011, Sierpień15 - 74
- 2011, Lipiec11 - 51
- 2011, Czerwiec8 - 32
- 2011, Maj14 - 56
- 2011, Kwiecień15 - 78
- 2011, Marzec17 - 60
- 2011, Luty4 - 5
- 2011, Styczeń4 - 9
- 2010, Listopad1 - 1
- 2010, Październik8 - 3
- 2010, Wrzesień7 - 10
- 2010, Sierpień14 - 7
- 2010, Lipiec15 - 3
- 2010, Czerwiec14 - 0
- 2010, Maj6 - 0
- 2010, Kwiecień6 - 0
- 2010, Marzec2 - 1
Maj, 2011
Dystans całkowity: | 1451.40 km (w terenie 150.00 km; 10.33%) |
Czas w ruchu: | 57:40 |
Średnia prędkość: | 25.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.60 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 201 (106 %) |
Maks. tętno średnie: | 149 (78 %) |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 103.67 km i 4h 07m |
Więcej statystyk |
- DST 74.73km
- Czas 02:38
- VAVG 28.38km/h
- VMAX 75.60km/h
- Temperatura 27.0°C
- HRmax 180 ( 95%)
- HRavg 142 ( 75%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozjazd po wczorajszym
Poniedziałek, 30 maja 2011 · dodano: 30.05.2011 | Komentarze 7
Miało być dzisiaj wolne ale jak wróciłem do domu o 17 nie wytrzymałem i poszedłem się przejechać. Najpierw na głębokie gdzie puściłem wodze swojej fantazji i wykręciłem prędkość maksymalną jak do tej pory 75,60km/h. Potem na głębokim okazało się, że jest korek jak cholera bo droga między Głębokim a Wołczkowem zablokowana. Policja kierowała wszystkich przez Pilichowo i Bartoszewo. Zagadałem z Polic majstrem i już po chwili mknąłem drogą na Wołczkowo zupełnie sam. Przed samym Wołczkowem (zresztą tego się spodziewałem jak zobaczyłem policję na Głębokim) wypadek i to dość poważny bo zderzenie czołowe. Często tutaj do takich dochodzi a efekty są opłakane. No ale jakaś selekcja naturalna musi być jak ktoś nie umie dostosować prędkości do warunków na drodze i nawierzchni albo po prostu ma w dupsku znaki to tak się dzieje. Echh szkoda gadać . Panowie z OSP zabezpieczający miejsce wypadku kazali mi się trochę przespacerować polem bo prokurator pełni swe obowiązki. Trochę się przespacerowałem i po chwili byłem już znowu na asfalcie którym udałem się w kierunku Dobrej i przejścia granicznego w Buku. Zaraz za przejściem pojechałem w drogę na Południe, która jeszcze nigdy nie jechałem i zawsze mnie nurtowało dokąd prowadzi. Jak się okazało do miejscowości Bismark potem w kierunku Plowen aż wyjechałem w Loeknitz. Jak już tam dotarłem postanowiłem przetestować nowy asfalt z Loeknitz w kierunku Hintersee. Jest równy jak blat kuchenny i się po nim super jedzie. W Grunhof miałem już ponad 50km więc wróciłem przez Pampow i Blankensee, Buk, Dobrą, Wołczkowo, Głębokie, Osowo do domu na Warszewie. W drodze powrotnej całe szczęście nie musiałem już po polu Łazic bo miejsce wypadku było już prawie posprzątane. Pałacyk w Hohenfelde
© rtut
Ostatnio zauważyłem, że większość kabli po niemieckiej stornie zamiast iść „powietrzem” to leży sobie gdzieś w ziemi. Tym samym pojawiają się nowe podstacje transformatorowe a stare staja się bezużyteczne. Szkoda bo niektóre całkiem fajnie się komponują z pejzażem. Stara i nowa podstacja transformatorowa
© rtutPola pod Plowen
© rtutpola pod Plowen #2
© rtut
Podczas krótkiego postoju w Loeknitz jakaś miła starsza pani, która właśnie wyprowadzała swojego kota potrzymała mi na chwile rower, żebym mógł mu cyknąć zdjęcie. W centrum Loeknitz
© rtut
- DST 124.10km
- Czas 03:50
- VAVG 32.37km/h
- VMAX 52.01km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 179 ( 94%)
- HRavg 149 ( 78%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Pod okiem trenera
Niedziela, 29 maja 2011 · dodano: 29.05.2011 | Komentarze 4
Od razu na wstępie napiszę, że zdjęć nie będzie, bo nie było czasu. Po kolei po wczorajszej nie mocy spowodowanej jakimś popieprzonym tygodniem w pracy miałem wielką ochotę się wyżyć. Niestety jazda z chłopakami z głębokiego najprawdopodobniej oznaczałaby mój zgon na granicy polsko – niemieckiej. Więc napisałem późnym wieczorem do trenera Romka (wober) czy by nie zechciał gdzieś się ze mną przejechać po kilku chwilach byliśmy umówieni. Rano wstałem już parę minut, po 7 bo jakieś syreny policyjno-strażacko-karetkowe wyły. Pełen Nadzie i wiary, że choć raz się nie spóźnię stałem gotowy o 9: 30 z rowerem pod pachą tylko tyle, że bez rękawiczek. No i zajęło mi aż 20 minut ich znalezienie szybki sms o spóźnieniu do Romka i jadę na Lotos w zdrojach. Gdy docieram na umówione spotkanie trener czeka już na mnie jak zwykle (cholera kiedyś na pewno uda mi się raz by przed czasem). W końcu mogę dotknąć prawdziwą rakietę, którą ostatnio trener sobie złożył. Nawet miałem przyjemność odbycia krótkiej rundki, ale nie chciałem więcej jeździ, bo pewnie moja małżonka usłyszałaby dzisiaj po powrocie, że z moją Merida jest coś nie tak i że musze zbiera na nową.
OK. no to ruszamy wiatr wieje mega po prostu nie dość, że wieje sam w sobie mocno to od czasu do czasu jego podmuch prawie nas zatrzymują, ale jakoś jedziemy. Gdy dojeżdżamy do Podjuch jakiś pajac, bo inaczej nie da rady tego nazwać mając wolny lewy pas trąbi na nas jak.. No właśnie stary pajac doszliśmy go na najbliższych światłach nie muszę mówi, że jechał skoda, bo to oczywiste (wstyd się przyznać, ale sam kiedyś taka Felicja jeździłem) Na pytanie czy się Panu klakson zaciął (tzn. było sformowane inaczej, ale nie wypada tutaj cytować) odpowiada, że jakoś tak bardzo niebezpiecznie wężykiem jechaliśmy i musiał nas ostrzec. Pan potwierdził, że słyszał o zmianę przepisów to żeśmy potem jechali 25 km /h(wcześni aj jak na nas trąbił 38) obok siebie na pół pasa także nie mógł nas wyminąć. Z jednej strony złośliwości, ale z drugiej nie mogę jak ktoś w niedziele przedpołudnie podnosi mi klaksonem na początku jazdy tak, że mam HR MAX po to żeby wyładować jakieś swoje frustracje na pustej drodze.
Potem już jechaliśmy w stronę Gryfina ciągle trener na mnie krzyczy, że daje zmiany za długi, ale jak mi się dobrze jedzie to czasami, gdy złapie rytm i podziwiam widoki to całkowicie zapominam, że ktoś na kole mi siedzi. Przed Gryfinem znowu jakieś łupanie w kolanie miałem, ale jakoś potem samo przeszło. Za Gryfinem też trener zarządził trening siłowy na podjazdach najpierw szło ciężko, ale potem się wkręciłem i było lepiej. I tak męczyliśmy górki aż dojechaliśmy do parkingu między Krzywinem a Lisim Polem tam nawrotka i z powrotem przez górki na Gryfino a w Gryfinie odbicie na Gardno potem wzdłuż S3 na Chlebowo, Radziszewo i potem na Lotos w zdrojach. Tam pogadaliśmy dosyć długo i potem rozjazd do domu.
Jestem zadowolony z siebie, że się dzisiaj od trenera paru rzeczy nauczyłem no i, że go nie spowalniałem zbyt mocno. Myślę, że taka jazda w przyszłości na pewno zaowocuje. Może nawet wybiorę się z masterami z głębokiego zobaczy z czystej ciekawości jak długo się na kole utrzymam. Dzięki trenerze za porady i wspólną jazdę.
Cholera znowu jakoś dużo napisałem
- DST 42.28km
- Teren 20.00km
- Czas 01:56
- VAVG 21.87km/h
- VMAX 52.97km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 201 (106%)
- HRavg 135 ( 71%)
- Sprzęt CORRATEC Super Bow
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca i takie tegi
Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 28.05.2011 | Komentarze 2
Po ciężkim tygodniu w robocie ciągłe wyjazdy i praca od rana do wieczora. Nadeszła sobota niestety po piątkowym dniu w pracy, który zaczął się o 6 rano wyjazdem na budowę S-3 pod Zieloną Górę i powrotem dopiero po północy rano brutalnie obudzony przez dzieciaki nie miałem siły ruszyć palcem u nogi a była dopiero 8. Pokręciłem się po chałupie i koło 11 znowu poszedłem spać. Obudziłem się o 16 i postanowiłem się przewietrzyć. Oczywiście na rowerze. Pech chciał, że znowu musiałem pojechać na godzinę do roboty. Więc pojechałem na rowerze. Z roboty , jak już załatwiłem, co trzeba, pojechałem na wały zobaczyć obchody iluś tam lecia 12 dywizji zmechanizowanej. Niestety nic się nie działo. Więc pojechałem przez miasto na chwile do rodziców. Tam odnalazłem moją małżonkę z dziećmi i klucze do domu. Potem pokręciłem się po lasku arkońskim rundka wkoło głębokiego i podjazd na Osowo/Warszewo i koło 21: 30 byłem w domu. Budowa obwodnicy północnej idzie pełną parą Rostocka/Warcisława
© rtutNawigator XXI Akademii Morskiej
© rtut
- DST 216.87km
- Czas 07:44
- VAVG 28.04km/h
- VMAX 60.52km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 182 ( 96%)
- HRavg 146 ( 77%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Nie ma jak u mamy - wycieczka nad morze
Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 22.05.2011 | Komentarze 8
Dzisiaj moja małżonka postanowiła odwiedzić swoją teściową na działce pod jednym z nadmorskich kurortów o nazwie Międzywodzie. Jakoś jazda w autem nie pasowała mi więc podjąłem spontaniczną decyzję, że mogę jechać ale na rowerze. Zebrałem się w 30 minut i wyruszyłem. Przez miasto jak zwykle średnia frajda dużo dziur i aut mimo że było parę minut o 9. Gdy przejechałem już na prawą stronę Odry i ruszyłem na północ w kierunku morza okazało się, że wieje całkiem przyjemnie w zadek. Nad morze postanowiłem jechać tak na 80% żeby dotrzeć do Mamuśki na działkę jak najwcześniej. Nie robiłem zbędnych przerw na fotki prowiantu i picia miałem dość. Moja małżonka jechała prawie tą samą trasą co ja i zanim się wyszykowała z dzieciakami dogoniła mnie na około 65 kilometrze mojej wyprawy w miejscowości Zielonczyn. Chwilkę pogadaliśmy córka dodała mi otuchy tzn. jak na 5 letnie dziecko pytała się czy na pewno dojadę po chwili dalej ruszyliśmy. Pomyślałem, że dojechać to na pewno dojadę gorzej będzie z powrotem bo tak fajnie w plecy wieje. Ledwo ruszyłem a już musiałem się zatrzymać. Powód nisko lecący jakiś wiz zair, który od dość dziwnej strony podchodził do lądowania. Może to przez ten silny południowy wiatr. Kołujący wizz air
© rtut
Gdy opuściłem zalesione tereny i zobaczyłem wiatraki pod Wolinem kręcące się nad wyraz szybko zacząłem być pełen obaw co do mojego powrotu jak się kierunek wiatru utrzyma. Farma wiatrowa pod Wolinem
© rtut
Przed samym Wolinem cyknąłem kilka fotek mostu trasy S3 przy którego budowie maczałem swoje palce ogólny widoczek na miasto z obrotowym mostem nad rzeką Dziwną , Kościołem i Spichlerzem, który od jakiś chyba 5 lat nie działa i jest na sprzedaż jakby ktoś był zainteresowany. Most w Wolinie E65
© rtutPanorama Wolina
© rtut
Gdy tak sobie cykałem fotki zobaczyłem, że podemną w rzec Dziwnie przyglądają mi się całkiem spore płotki i kilka małych okonków. Co do płotek jestem pewien do okoni nie bardzo bo jakieś takie małe były. Od razu pomyślałem o moim koledze z roboty, który od jakiegoś tygodnia odkrył pasję wędkowania i mnie namawiał na to ale ja jakoś wolę jeździć na rowerze niż moczyć kija w wodzie.Rybki w Dziwnie
© rtut
Potem dotarłem do miejscowości Zastań z której widać część działek w Łownie czyli celu moje podróży i po drugiej stronie Zalewu Kamieńskiego przystań i zabudowania w kurorcie Międzywodzie. Widok na Międzywodzie
© rtut
Czas przejazdu na działkę z pod domu na działkę
Dystans: 106km
Średnia : 31,87 km/h
Tętno 148 / 168
Czas brutto 3h 40 min autem zajmuje to w zależności od korków od 1h30min do 2h30min. Na działce jak to na działce pobawiłem się z dzieciakami pogadałem z mamuśką. Niestety mój niepokój wzmagał wiatr z południa, któremu wkrótce miałem stawić czoło. Niepokój tez wzbudzały wieczorne burze, które miały się niebawem wg ICM rozpocząć. Około 15 stwierdziłem, że czas jechać z powrotem ale być 2 km od morza na rowerze i nie zajrzeć …uuu wstyd. Pojechałem cyknąć kilka fotek, żeby niektórzy wiedzieli jak wygląda morze o tej porze roku. Międzywodzie - plaża widok w kierunku Międzyzdroi
© rtutMiędzywodzie - plaża widok w kierunku Dziwnowa
© rtut
No i się zaczęło 108 km kierunek dom. Ledwo co w Międzywodzia wyjechałem na drogę w kierunku Wolina (ciągle na południe) uderzył we mnie silny wmordewind. No nic ale daję radę kręcić jakieś 32 km/h zobaczymy jak długo starczy mi sił tętno niepokojąco wysokie pod 160. Wrócić jakoś trzeba w Wolinie rozważam jeszcze opcje pociągu bo wiatr naprawdę jest duży a do domu jeszcze ponad 80km. Twardym trzeba być a nie Miętkim lub jak kto woli „miód jest dla mięczaków – prawdziwi twardziele żują pszczoły” czy jakoś tak jak głosi napis na budzie jednego z lepszych spawaczy (który do tych drugich należny) w mojej firmie. W Wolinie popełniam foto ratusza i ruszam dalej trasą turystyczną w kierunku Stepnicy czyli tą sama drogą co przyjechałem rano.Ratusz w Wolinie
© rtut
Wiatr jest naprawdę duży wiatraki się bardzo szybko kręcą chciałem nagrać filmik ale rezygnuje – nie czas na pierdoły trzeba kręcić. Do Stepnicy zjadam wszystkie zapasy i wypijam połowę tego co mam w Bidonach. Zaaferowany walką z wiatrem pomijam sklepy w Stepnicy i jadę dalej w nadziei, że coś się potem znajdzie. W Stepnicy zatrzymuje się na chwilę na foto dosyć ciekawego kościoła zbudowanego na planie krzyża równobocznego. Kościół w Stepnicy
© rtut
Ze Stepnicy kilka długich prostych, które pokonuje dosyć sprawnie bo są położone głęboko w lesie i wiatr nie dokucza bez problemu znowu utrzymuje tępo 32km/h. Dobra passa kończy się kiedy wyjeżdżam w miejscowości Modrzewie na odkryty teren i znów wiatr. Zbliżając się do Modrzewi widzę drugą stronę Zalewu Szczecińskiego i zakłady chemiczne Police wisie tam już czarno – fioletowa chmura z której nieźle leje. Rozglądam się po niebicie od południa Ida w moim kierunku jeszcze dwie takie. Zaczynam się nie pokoić, że niestety nie dam rady wrócić suchą nogą do domu. Przelatuje przez Goleniów i przez roztargnienie nie robię zakupów na tutejszym Orlenie, do którego mam najbardziej podłodze. Kawałek za Goleniowem susza w bidonach. Nic chmury zaczynają rosnąć w oczach wiatr już jest naprawdę mega silny. W głębi duszy modle się byle tylko dotrzeć do Dąbia przedrzeć się na drugą stronę Odry potem już będzie tylko z wiatrem. Mijam kolejno Rurzycę, Kliniska, Pucice, Załom wszystkie mi znane sklepy nie czynne no cóż w końcu jest już po 18. Zostaje mi już tylko Orlen w Dąbiu gdy pod niego docieram Sina chmura jest już nade mną i zaczynają padać pojedyncze burzowe wielkie krople deszczu. Patrząc na wielką kolejkę na orlenie rezygnuje. Dam radę, przeżuję te pszczoły. W Dąbiu zmieniam kierunek na bardziej północny dostaje wiatr w plecy jest na tyle ciemno, że odpalam tylnią lampkę i zarzucam na blat resztką sił 45 i kręcę. Nawet nieźle mi idzie, niestety wiem, że jutro będę umierał. Przed Trasą Zamkową czeka mnie jeszcze jeden niebezpieczny manewr zmiana pasa ze skrajnego prawego na skrajny lewy aby nie jechać Trasą zamkową tylko Mostem Długim przeprawić się przez Odrę tam nie ma podjazdu. Wszystko było by super akurat jak zbliżałem się do newralgicznego miejsca zarzucam prędkość maxymalna dzisiaj i mam wolny środkowy pas a na skrajnym lewym jedzie autobus i jakaś kia za nim. Postanawiam się wciąć za autobus z racji tego, że jak byłem na środkowym pasie to nasze prędkości się zrównały. Niestety Pan kierowca nie był dla mnie wyrozumiały i wdepnął w podłogę, a że był to najnowszy model Solarisa chwila moment i zostałem z tyłu (teśknię za starymi Ikarusami je zawsze można było złapać) Jadę po liniach oddzielających pas do jazdy na wprost i te do jazdy w lewo, którym miałem zamiar skręcić nagle Pan z Kia dostaje szału i zaczyna wściekle na mnie trąbić 9Pewnie jeszcze nie widział nikogo kto ponad 60km/h wyprzedza jego superwypaśną kie na rowerze. Nie ma mowy o tym abym mu zajechał drogę i żeby musiał przeze mnie zwolnić. Mimo to jest tak wściekły, że wyprzedza mnie prawa strona po jezdni wyłączonej z ruchu zrównuje się ze mną otwiera okno i zanim jeszcze co kol wiek powiedział dostaje pozdrowienie najserdeczniejszym palcem mojej prawej ręki. Panu kończy się zakreskowane pole więc wyprzedza mnie i hamuje przedmą niestety znowu go omijam pan znowu mnie wyprzedza już normalnie lewą stroną i jedzie wolno przede mną i podziwia moją jazdę w lusterku wstecznym jednak jakoś chęć na rozmówki mu przeszła bo na moście długim gdy czeka na zmianę świateł wyprzedzam go ponownie i ponownie go pozdrawiam środkowym palcem. My tu gadu gadu o jakiś palantach z kompleksami w blacho smrodach a tu ulewa już tuż tuż. Na Wałach Chrobrego stoi od paru dni zacumowany żaglowiec trójmasztowy MIR rosyjski oczywiście. Jest bliźniakiem naszej Pogorii czyli nic specjalnego ale zawsze coś się dzieje w tym Szczecinie, jak dla mnie stanowczo za mało. Robię mu szybką fotkę i Muzeum Narodowemu w szczecinie nad którym kłębia się granatowo – fioletowe chmury.Rosyjski żaglowiec MIR
© rtutChmury nad Muzeum Narodowym na Wałach Chrobrego
© rtut
Śmigam dalej wzdłuż płotu stoczni teraz czeka mnie przed ostatni podjazd pod ulicę Rugiańską przełożenie 39 – 23 i ledwo co jadę 39 – 25 wózek trze o szprychy nie ma wyjścia musi być 39 – 23 ledwo co jadę w gardle ma maxa sucho gdy już jestem na górze dogania mnie małżonka z dziećmi swoim małym bolidem, córka dopinguje mnie przez otwarte okno „Tato szybciej” resztką sił próbuje je gonić do domu jeszcze 2km niestety żonka przejeżdża na zielonym mnie zatrzymuje czerwone. Nic poczekają chwilę ja mam klucze. Zostaje jeszcze tylko podjazd na Ulicy Rostockiej i już jestem w domu gdy wchodzę resztką sił na ganek zaczynają spadać pierwsze krople ulewy grzmi błyska się. Jestem szczęśliwy, że pomimo tak niesprzyjających warunków udało mi się dotrzeć w jedna i drugą stronę sucha nogą. Ciekawe czy ktoś to przeczyta w całości…
AVG CAD 85
- DST 76.20km
- Czas 03:20
- VAVG 22.86km/h
- VMAX 58.58km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 179 ( 94%)
- HRavg 122 ( 64%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Słabizna
Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 21.05.2011 | Komentarze 4
Wczoraj w robocie wszystko szło jakoś nie tak i zamiast wrócić d o domu koło 22 to wróciłem po 3 w nocy. Wiedziałem już, że niestety z Romkiem pewne i nigdzie nie pojadę, bo nie wstanę na tyle rano, żeby chciało mu się na mnie czekać. Niestety moje dzieciaki obudziły mnie brutalnie, o 9: 00 ale niestety nawet Niechciał mi się Myślec o kręceniu wiec się krzątałem po domu. Pogoda była taka ładna, że żal było siedzieć w chałupie. Gdy już koło 11 wiedziałem, że są szansę żebym się wygrzebał na rower w końcu trzeba było przetestować nowe trzewiki. Zadzwoniłem do Romka i się okazało, ze jednak jego wyprawa nie była zbyt udana. Mam nadzieje, że się szybko poskłada oraz sprzęt. Gdy już zdecydowałem się Zakręcic korba było prawie południe. Pojechałem rzez miasto wzdłuż odry na południe. Na tamie pomożańskiej jakiś debil zalewał dziury smołą i czymś w stylu odkurzacza zasypywał małymi drobnymi kamykami tą smołę. Technologia taka, że dupę urywa. Znaku oczywiście nie było żadnego ,że na odcinku 3km kamieni leży w ch..j no i tez nasi kierowcy oczywiście nie widza powodów zwalanania przecież tak fajnie te kamienie strzelają sod kół. Kilkoma dostałem po nogach i ramie, co nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Potem pojechałem przez Ustowo Siadło Dolne do drogi 13. Dziury, że masakra. Potem na Kołbaskowo Rosow i zacząłem się kręci po niemieckich polnych drogach. Dodam, że Niemieckie polne drogi są wyasfaltowane i gładkie jak stół i z polem mają tyle wspólnego, że fajnie się je ogładą pędząc po takich fajnych pagórkowatych terenach. Klucząc tak o tych drogach kategorii C wyjechałem w Grambow gdzie buduje się nowa droga w kierunku, Linken czyli przejścia Granicznegoi w Lubieszynie. Z Lubieszyna przez Dobra i Wołczkowo na Głębokie potem tylko podjazd na Osowo i Gubałówkę i byłem już w domu.
Test buty przeszły na Ok.
Pierwsze różnice, jakie widzę między SPD a SPD – SL SA takie, że się w nich o wiele gorzej chodzi, (ale nie zostały w końcu do tego zaprojektowane) trudniej się wypina (raz o mało, co bym zaliczył glebę) Na plus to chyba to, że o wiele lepiej się czuje rower i wydaje mi się, że lepiej się kręci. Więcej spostrzeżeń będzie jak zrobię jakiś większy przebieg. Wiatraki niedaleko Rosow
© rtutNad autostradą A11 widok w kierunku Polski
© rtutKościół w Pomellen
© rtutDroga z Ladenthin do Schwennenz.
© rtutDroga z Grambow do Linken tzn drogi jeszcze nie ma ale ścieżka dla rowerów już jest :)
© rtutPrzejście graniczne Lubieszyn - Linken
© rtut
AVG CAD 74
- DST 44.98km
- Teren 22.00km
- Czas 02:30
- VAVG 17.99km/h
- VMAX 49.92km/h
- Temperatura 23.0°C
- HRmax 193 (102%)
- HRavg 128 ( 67%)
- Sprzęt CORRATEC Super Bow
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście i po lesie
Piątek, 20 maja 2011 · dodano: 20.05.2011 | Komentarze 0
Dzisiaj wciąż nie wiadomo było, na które idę do roboty ciągle coś się zmieniało wiec zrezygnowałem z jazdy szosą, bo to ostatnio kończy się dłuższymi wycieczkami. Jako że uporałem się z cieknącym hamulcem w corratecu postanowiłem go przewietrzyć? Najpierw postanowiłem pojechać cyknąć fotkę żaglowcowi ORP Iskra, na którym wczoraj i jak się później okazało dzisiaj miałem przyjemność popracować. ORP ISKRA
© rtut
Potem przez miasto I Park Kasprowicza w którym stoi rzeźba Hasiora „Ogniste Ptaki” dawniej stała ona na pl. Zgody. Mam nawet jakąś starą pocztówkę z tą rzeźbą w starym miejscu. Obecnie na placu zgody w miejscu gdzie stała rzeźba stoi budynek. "Ogniste Ptaki" Władysława Hasiora
© rtut
Potem pokręciłem się po Lasku Arkońskim I puszczy wkrzańskiej a gdy do tarłem do domu czekała na mnie przesyłka. Niestety nie zdążyłem przed pracą jej przetestować, bo okazało się, że w przednim kole znowu kapeć. Do kompletu z butami zafundowałem sobie pedały, PD-R540. Shimano SH-R131 S
© rtut
- DST 26.36km
- Teren 23.00km
- Czas 01:20
- VAVG 19.77km/h
- VMAX 48.39km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 179 ( 94%)
- HRavg 141 ( 74%)
- Sprzęt CORRATEC Super Bow
- Aktywność Jazda na rowerze
Przed robota do lasu
Czwartek, 19 maja 2011 · dodano: 19.05.2011 | Komentarze 0
Najpierw miałem iśc na popołudnie do roboty więc pojechałem do lasu wypróbowac zrobiony tylni hamulec. Gdy juz byłem w lesie okazało się, że zamiast na popołudnie mam iśc odrazu do roboty wiec musiałem szybko wraca z tad taki słaby dystans.
- DST 217.14km
- Czas 07:56
- VAVG 27.37km/h
- VMAX 64.77km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 175 ( 92%)
- HRavg 135 ( 71%)
- Sprzęt MERIDA Road Race 901-18 Sprzedany
- Aktywność Jazda na rowerze
Szczecin - Chojna - Moryń - Chojna - Krajnik - Rosówek - Szczecin
Sobota, 14 maja 2011 · dodano: 14.05.2011 | Komentarze 10
Dzisiaj miałem w ogóle się nie ruszać z domu, bo miałem iść na 14 do roboty. Niestety świecące słońce i to, że dosyć wcześnie wstałem sprawiłem, że przed godzina 10 postanowiłem wybrać się na krótka rundkę. Gdy dojechałem do Wołczkowa zadzwonił mój kiero i poinformował mnie, że klient się rozmyślił, i że ma wolne. Skoro już siedziałem siodle postanowiłem zrobić jakiś dystans i tak jakoś wyszło. Z Wołczkowa pojechałem przez Redlicę, Dołuje, Stobno, Przecław i Kołbaskowo w kierunku przejścia granicznego, w Rosówku. Niestety ciągle pod wiatr. Więc jak dojechałem do Mescherin stwierdziłem, że cześć trasy na południe pokonam po polskiej stronie gdzie szosa biegnie lasami. No prawie lasami. Z Mesherin pojechałem moją ulubioną ścieżką rowerową do Gryfina. Ulubiona oczywiście w cudzysłowu, bo żeby ją pokonać to najlepiej jest mieć rower full ze skokiem 150/150. Nie dość, że ścieżka dziurawa to jeszcze jakiś bieg był ze Schwedt do Gryfina. No, ale jak już się znalazłem w Gryfinie to wjechałem na krajowa 31 i pocisnąłem na południe. Kawałek za Widuchową zatrzymałem się na chwile na stacji benzynowej w celu pochłonięcia batonika, bo cos słabe śniadanie zjadłem. Jeden miły Pan proponował, żebym podczepił się sznureczkiem pod jego seata, bo, „po co się tak męczyć”. Zrezygnowałem. No, bo właśnie po to, żeby było miło jak nogi pieką wiatr w twarz wieje i krajobraz przed oczami się przesuwa. Za miejscowością Lisie pole zaczynają się małe górki wiatr wieje prosto w twarz jest ciężko. Przypominam sobie słowa Pana z Seata no właśnie, po co…
Docieram do Chojny turystów z Niemiec w bród pod kościołem stoi kilka autokarów. Jadę, więc dalej. Docieram do Godkowa. Dawniej duża stacja węzłowa, w której pociągi odjeżdżały w czterech kierunkach. Dzisiaj przystanek kolejowy. Robię kilka zdjęć i ruszam dalej. W Witnicy Chojeńskiej odbijam na Moryń koniec dobrego droga równa, ale asfalt jakiś taki strasznie porowaty i wystają niego sporej wielkości kamyki. Z daleka widzę wieżę kościoła w Moryniu, który jest położony na wzniesieniu. Przed Moryniem przejeżdżam przez miejscowość Gądno. Znajdują się tu ruiny jakiegoś pałacu. Widać też, że dawniej był tu jakiś bogaty właściciel, bo cała wieś jest otoczona murem pełno tu stodół zbudowanych z tego samego kamienia, co mur i wszystkie domy jednakowe.
Jadę dalej krótki zjazd i jestem już nad brzegiem jeziora Morzycko. Tutaj odpoczywam na granitowym głazie w kształcie tronu. Kamień nosi nazwę czarciego tronu. Jak głosi legenda, diabeł odpoczywał na tym kamieniu i łowił ryby i teraz każdy, komu uda się złowić hoc jedną rybę siedząc na tym tronie będzie miał dożywotnio zapewnione obfite trony? Ja niestety amatorem wędkowania nie jestem, więc jadę dalej pozwiedza Moryń. Dawniej przyjeżdżałem tu na obozy harcerskie. Było to hu hu hu lat temu i Moryń dużo się zmienił. Moryń jest o tyle fascynującym miasteczkiem, że do dzisiaj zachowały się kompletne mury miejskie. Ciekawie to wygląda w dzisiejszych czasach, bo domów poza murami zbyt wielu nie ma. Tzn. są, ale nie w bezpośredniej bliskości murów.
Z Morynia ruszam na północ w kierunku Chojny, ale Iną drogą niż przyjechałem. W końcu robi się miło, bo wiatr teraz wieje mi w plecy no i jest nieźle z górki. Dojeżdżam do miejscowości Mętno do drogi 124 i nią jadę do Chojny. Jest to niestety najbardziej dziurawmy odcinek dzisiaj koleiny dziury i całkiem spory ruch no, ale po Chwili jestem w Chojnie tutaj cykam kilka zdjęć i dalej sunę do granicy państwa do Krajnika dolnego drogą 26. Po drodze przejeżdżam przez las gdzie roi się od młodych dziewczyn o bułgarsko – romskich rysach twarzy trudniących się najstarszą profesją świata. W Krajniku robię zakupy w tym samym sklepie, co zawsze. Następnie dojeżdżam do Schwedt i przed miastem wjeżdżam na ścieżkę rowerową Odra – Nysa. Jazda po wale jest super dzisiaj wyjątkowo nie ma prawie nikogo na nim. Na odcinku 40km do Mescherin mijam dosłownie kilka osób na rolkach i rowerach. Wiatr jakoś się wzmaga, ale na moje szczęście wieje mi w plecy i bezproblemowo utrzymuje prędkość rzędu 42- 44 km/h. Średnia idzie w górę, bo po zwiedzaniu Morynia dosyć mocno spadła. Z Mescherin jadę Tą samą droga, co rano w kierunku Rosówka. Przed samym Rosnówkiem z naprzeciwka mijam się z innym bajkstatowiczem IsmailDelivere’em, tak mi się zdaje przynajmniej. Gdy już jestem w Dołujach postanawiam dokręci kilka km i sprawdzić nową drogę z Lbieszyna do Dobrej. Jest tam całkiem fajny asfalt i kilka fajnych górek. Popełniam z jednej z nich ostatnie zdjęcie i przez Dobrą Wołczkowo i głębokie jadę w kierunku domu. Na sam finał po ponad 200km podjazd pod ul. Miodową jestem na Osowie i w końcu na Warszewie, czyli w domu. Wyjazd mimo iż nie planowany bardzo udany. Samotna długodystansowa jazda ma coś w sobie takiego, że każdy powinien tego spróbować. Coraz więcej nabieram ochoty na jakieś samotne 300 a kto wie może i 400km. Szynobus z Schwerin do Sczecin - Główny
© rtutDziwny domek w Chojnie
© rtutPanorama Chojny z południa na północ
© rtutEX lokomotywownia w Godkowie przerobiona na garaż
© rtutWieża ciśnień stacja Godków na pierwszym szyna toru biegnącego do Myśliborza
© rtutJeszcze jedna wieża ciśnień i nastawnia w Godkowie
© rtutRuiny pałacu w Gądnie koło Morynia
© rtutJezioro Morzycko osiągnięte
© rtutPrzed Murami w Moryniu
© rtutDrewniana dzwonnica kościoła w Moryniu
© rtutRada miasta i rak na rynku w Moryniu
© rtutWiadukt kolejowy lini Godków - Siekierki
© rtutGóry gdzieś między Moryniem a Cedynią
© rtutBrama w Chojnie i fragmenty murów obronnych
© rtutBarki na Odrze w tle zabudowania miejscowości Gartz
© rtutPomnik Hermanna Krugera myśliwego z Tantow który został tutaj zmordowany w 1932 roku
© rtutWidok na Szczecin z drogi nr 13
© rtutJeszcze 20km zdjęcie popełnione gdzieś w okolicach Lubieszyna
© rtut
AVG CAD82
- DST 39.23km
- Teren 30.00km
- Czas 02:19
- VAVG 16.93km/h
- VMAX 40.77km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 158 ( 83%)
- HRavg 115 ( 60%)
- Sprzęt CORRATEC Super Bow
- Aktywność Jazda na rowerze
Krótko po lesie
Wtorek, 10 maja 2011 · dodano: 10.05.2011 | Komentarze 2
Dzisiaj na popołudnie do roboty. Na jakąś dalszą wycieczkę na szosie brak czasu bo zbyt późno wstałem. Pojechałem do lasu wyszalec się jednak moje szaleństwa nie trwały zbyt długo bo coś tylni hamulec ciągle robił się coraz bardziej miękki. W Bartoszewie zobaczyłem dlaczego . Pozostał mi tylko powrót do domu niestety. Ciekawe czy tak jak ostatnio nie będę w stanie u mnie na wsi kupic końcówki przewodu i cos co kosztuje 4 zł będę zamawiał w sklepie internetowym i płacił 15 za wysyłkę. Ruiny wieży Quistorpa
© rtutRzeźba w Ruinach wieży Quistorpa
© rtut
Coś do poczytanie o tym jak dawniej wyglądały te ruiny. Pracowity dzień
© rtutKuku a raczej siku zrobił mi hamulec :(
© rtut
- DST 40.54km
- Teren 20.00km
- Czas 02:21
- VAVG 17.25km/h
- VMAX 47.82km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 157 ( 83%)
- HRavg 110 ( 58%)
- Sprzęt CORRATEC Super Bow
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozjazd po wczorajszym 200km
Niedziela, 8 maja 2011 · dodano: 08.05.2011 | Komentarze 1
Po wczorajszej wycieczce postanowiłem nabierać dzisiaj sił. Niestety wytrzymałem tylko do godziny 15. Piękne słońce temperatura 23 stopnie skłoniły mnie do tego, żeby trochę pokręcić w tak wspaniałych okolicznościach przyrody.
Najpierw pojechałem pokręcić się po puszczy wkrzańskiej. Po drodze postanowiłem sfotografować rzeźbę słonia, która stoi na mojej dzielnicy i jest dość niecodzienna. Do zapoznania się z jej historią zapraszam do odwiedzenia TEJ strony. Rzeźba słonia na szczecińskim Warszewie
© rtut
Z puszczy pojechałem na Arkonkę zobaczy jak moja małżonka z córka radzą sobie jeżdżąc na rolkach. Niestety już ich tam nie było były w innej części parku a mianowicie w ogrodzie różanym gdzie wg mojej córki jest najlepszy plac zabaw. Ja ma trochę inne skojarzenia z tym miejscem, bo wychowywałem się tu nie opodal a obecny kształt ogród ma dopiero od kilku lat. Wcześniej różne się tu rzeczy działy. Ogród Różany Szczecin
© rtut
Z ogrodu różanego postanowiłem pojechać w okolice Wałów Chrobrego w celu zobaczenia Rosyjskich kutrów rakietowych. Im bliżej „wałów” tym więcej Luda. Więc zrezygnowałem i pojechałem na drugą stronę odry pod Urząd Celny w celu zrobienia zdjęcia wspomnianym jednostką. Wały Chrobrego Piknik Odrzański 2011
© rtutRosyjskie Kutry Rakietowe Piknik Odrzański 2011
© rtutFragment graffiti na filarach Trasy Zamkowej im Piotra Zaręby Pierwszego prezydenta w powojennym Szczecinie
© rtut
Zdjęcia wyszły jak widać nic specjalnego, bo było już dosyć późno no i takim kieszonkowym aparatem z dosyć dużej odległości za wiele nie zdziałałem. No, ale taki kieszonkowy aparat mieści się prawie wszędzie do koszulki kolarskiej a lustrzanka już nie. Potem pojechałem na Plac Orła Białego gdzie nie byłem już dobrych kilka lat. Zbyt wiele tam się nie zmieniło. Najbardziej na tym placu urzeka mnie pewna postkomunistyczna budowla, która skutecznie psuje klimat tego miejsca. Budynek Polmozbytu na pl. Orła Białego
© rtut
Potem zapedałowałem przez Park Kasprowicza, Lasek Arkoński i Puszcze Wkrzańską z powrotem na Warszewo. No i trochę km się uzbierało.